Wednesday, August 8, 2012

Czasem.

Czasem zaluje,ze nie jestem J.Bondem i nie mam aparatu schowanego pod powieka.
Wystarczyloby mrugnac.
Wydaje mie sie,ze najlepsze kadry to te,ktorych juz nigdy nie zrobie..bo bylo,minelo...
Wczoraj widzialam dwoch kolesiow,jeden wygladal normalnie a ten drugi to barwny ptak,czarnoskory mlodzieniec,dlugie,dziewczece nogi,ubrany w szorty czarne,pokryte cekinami,ledwo przykrywajace mu poslaki,do tego szelki,nagi tors i strzelisty irokez na glowie.
Albo taki obrazek z Brooklyn-u,kadr pieknie zamknalby sie w kwadracie,w prawym rogu ortodoksyjny Zyd (wiadomo ..kapelusz,czarny plaszcz,pejsy) a w lewym rogu tuz za nim czarna kobieta w afrykanskim,kolorowym stroju.

2 comments:

  1. też ubolewam nad kadrami, które mi przepadły przez nienoszenie ze sobą aparatu. a tak warto wypracować ten nawyk :) pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. odpozdrawiam..chodzilo mi o sytuacje,kiedy nie wypada robic zdjec,stad ten J.Bond:)

    ReplyDelete